Trudno uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. ElCamper – nasz dumny campervan – jest już naszym pełnoprawnym domem. Póki co, to dobry towarzysz podróży. Sprawdza się zupełnie nieźle, a pierwsze wyzwanie jakiemu musi sprostać nasz domek (i my także) nie należy do najłatwiejszych, bo wyruszyliśmy w Bieszczady!
Campervan life
Ten krajobraz ma w sobie coś z góry nawołującego do natchnienia, przemyśleń i sentymentalizmu. Chyba właśnie dlatego tyle ciekawych dusz zatraca się w Bieszczadzkich pofałdowaniach. Nie mieliśmy okazji przejść wiele bieszczadzkich tras, to jeszcze przed nami. Nie prowadziliśmy zagorzałych dyskusji przy grzańcu z wędrowcami. Po prostu byliśmy tu przez chwilę, ale chwila wystarczyła, aby bieszczadzka tęsknota znalazła miejsce w naszych sercach.
Jesteśmy tutaj zaledwie trzy doby, ale czas w drodze płynie inaczej. Jest go jakby więcej, jest pełniejszy, po prostu świat zwalnia. Jesteśmy jeszcze mocno zachłyśnięci nową rzeczywistością, uczymy się jej, poznajemy ją z cierpliwością. Dlatego ten wpis będzie z kategorii tych ogólnych, życiowych przemyśleń, opiszemy także kilka kwestii „technicznych” naszego nowego życia w kierującym się w stronę słonecznego południa Europy Elcamperze z Polski 🙂
Gdzie stacjonował nasz campervan?
Pole namiotowe płatne – nad Wetliną.
Woda ze strumienia, wiaty, stoły i miejsca na ognisko. Świetna baza wypadowa na górskie trekingi. Spokojnie w otoczeniu natury.
Pole namiotowe gminne, bezpłatne – nad Solinką.
Woda ze strumienia, wiaty, stoły i miejsca na ognisko. Blisko Soliny oraz szlaków Bieszdzakich wędrówek. Do sklepu pieszo 3 minuty.
Zdążyliśmy przetestować funkcjonowanie spraw typowo „życiowych”, mianowicie było już gotowanie, spanie, prysznic, nie omieszkaliśmy też sprawdzić działania kibelka.
1. Gotowanie w campervan ‚ie!
Gotowanie i wentylacja do tej pory nie sprawiło nam problemów. Przed podróżą zastanawialiśmy się jak to będzie z wentylacją i zapachami. Na razie problemów nie było. Zdążyliśmy wypić z osiem herbat i tyle samo kaw typu mokka z kawiarki. Ugotowaliśmy obiad, a Michał już zdążył usmażyć jajka sadzone na boczku. Wszystko jest pyszne, wszystko smakuje, gotuje się szybko, a zapachy od razu uciekają przez otwarte okno dachowe lub drzwi.
Test 1 – zaliczony! Lecimy dalej.
2. Mycie
Gorący prysznic po zimnej nocy potrafi zdziałać cuda. Szybkie rozmrożenie i można działać dalej! Piecyk gazowy natychmiastowo ogrzewa wodę do temperatury 40-45C, co sprawia że codzienna higiena też nie jest kłopotliwa. Co do zużycia wody na razie nie jesteśmy przesadnie oszczędni. Zdążyliśmy wykorzystać cały 105 litrowy zbiornik i udało się nam go napełnić górską wodą z Wetliny. Campervan ElCamper zatankowany krystalicznie czystą wodą z górskiego strumienia 🙂
Test 2 – zliczony!
3. Kibelek
Nie ukrywamy, że nocą zdecydowanie wolimy korzystać z kibelka w ElCamperze. Po pierwsze jest zimno, po drugie to Bieszczady i w gęstwinie może grasować dzika zwierzyna, po trzecie wyjście z campera kiedy jest zamknięty na cztery spusty nie jest proste. Na ganku stoi Ogarek, a przejście do kabiny jest szczelnie zamknięte wykonanymi przez Michała drzwiczkami, dzięki temu mamy cieplej i intymniej. Kibelek za to sprawdza się świetnie, pojawiła się wprawdzie mała usterka, musimy uszczelnić wężyk spłuczki, ale nasz campervan jeszcze „pracuje”, dlatego na tego typu „przygody” jesteśmy przygotowani mentalnie i narzędziowo.
Campervan Test 3 – zaliczony!
4. Spanie
Sylwia: od momentu, w którym dostawczak przemienił się w campervana, kładąc się spać w gdyńskim mieszkaniu rozmyślałam o tym jak to będzie w nocy. Wyobraźnia snuła różne scenariusze, w których ciemność przeraża. Teraz dreszczyk emocji, poczucie strachu dotyka mnie tylko na chwilę, trwa minutę i znika. Wyobraźnia próbuje przypomnieć sobie scenariusze obejrzanych seriali i filmów, ale rozum szybko mi się wyostrza i coraz płynniej wycisza te „dziwne” myśli. Jest dobrze, jest komfortowo, jest przytulnie. W moim nowym domu czuję się bezpiecznie.
Problemem okazała się jedynie temperatura. Drugiej nocy spaliśmy w Bukowcu, tuż nad Solinką. Przy wieczornym ognisku towarzyszył nam Mariusz, który za 1,5 miesiąca będzie obchodził dumną 50. To ciepły człowiek o świetnej kondycji fizycznej, z masą historii do opowiedzenia, miłośnik przyrody, który chętnie zapomniałby się w dziczy. Słuchaliśmy opowieści niełatwego życia Mariusza, jego walki z chorobą, alkoholem i odnalezieniu równowagi i szczęścia w samotnych pieszych wędrówkach po Bieszczadzkiej dziczy. Ognisko przyjemnie grzało, ale i tak dało się odczuć nagły spadek temperatury. Dość gwałtownie zrobiło się jakieś 4 st.C. Brrrr. Zimno.
Ta noc w naszym campervan -ie była trudna.
Wiem, że dla wielu to nie jest nic strasznego, ale nas, typowych ciepłolubów, niskie temperatury stanowią wyzwanie. Do tego zatoki, katar i niekończące się przeziębienie dają nam jeszcze w kość. Oj, ciężka to była noc. Na szczęście rano wstało piękne słońce, ciepełko przyjemnie rozeszło się po twarzy, otuliło zmarznięte czoła, wygrzaliśmy obolałe skronie. Tymczasem Mariusz przespał noc w małym namiocie, w krótkich spodenkach, a rano wykąpał się w strumieniu.
Ciepłe ubrania poszły w ruch!
Nie byliśmy przygotowani, nie spodziewaliśmy się, że ciepłe ubrania trzeba będzie tak szybko wyjąć z torby próżniowej. Kolejna noc ma być cieplejsza, a i my będziemy już dobrze ubrani i przygotowani.
I tak też było, kończę ten wpis dnia następnego, ciepła czapka i łagodniejące przeziębienie sprawiły, że noc była naprawdę dobra. A może tak szybko się przestawiamy?
Test 4 – pół na pół, testujemy dalej.
5. Sprzątanie
Sylwia: Kiedy zaczynam sprzątać, to znaczy że choroba odpuszcza. Tak było dzisiaj. Mini odkurzacz o zasilaniu 12V zdał egzamin. Jest odkurzone, łazienka i zlew wymyte. Sprzątanie w naszym campervan ‚ie jest szybkie i satysfakcjonujące, bo efekt jest natychmiastowy. Domku chyba się naprawdę szybko polubimy!
Test 5 – zaliczony!
6. Praca
Udało się także popracować. Nasza miejscówka nad Wetliną okazała się strzałem w dziesiątkę. Jest uroczo, wygodnie, bezpiecznie i jest naprawdę przyzwoity zasięg LTE!
Test 6 – campervan work – zaliczony!
7. Rekreacja
Co tu dużo gadać. Nie ma czasu na nudę. Obserwujemy czarną wiewiórkę, która rano wygryza nasionka z szyszek pod modrzewiem. Wsłuchujemy się w leśne odgłosy. Wczoraj nasłuchiwaliśmy nawoływania się lisów, chyba mają norkę po drugiej stronie Wetliny, bo pięknie się tamtędy przechadzają. Szum strumienia gra nam od rana, słońce przebija się przez drzewa. To jest to czego szukamy. Powoli czujemy się coraz bardziej sobą.
Wieczory upływają nam przy ognisku i ciepłym świetle lampy naftowej, na razie nie wiemy, czy to może się znudzić, ale mocno obstawiamy, że nie!
8. Jak ma się Momo?
Momo ma się świetnie i bzybko polubiła nowy dom – campervan. Jazdę znosi dobrze, przeważnie śpiąc. Podczas postoju chętnie zwiedza okolicę na smyczy, ale szybko wraca na ganek lub odpoczywa na Ogarze. Momo odkrywa świat i wygląda na to, że jej się podoba!
Dziękujemy za dobrnięcie aż tutaj. Do końca tego pierwszego wpisu. Nasza droga dopiero się zaczęła, ale bądź z nami. Postaramy się dzielić jak największą liczbą informacji i inspiracji. Będzie o podróżowaniu, o codzienności w domu na kołach, o przygodach naszej kotki (która ma się świetnie, a najbardziej lubi wygrzewać się na ganku). Będą przemyślania, będzie o poszukiwaniu siebie, o wolności, o spotkaniach, o byciu, o InSaei.
Uwaga! Dotarliśmy naszym ElCamperem do Grecji! Czytaj więcej tutaj!
Czytam wszystko z zainteresowaniem.Świetnie piszesz Sylwia. Ciekawa lektura. Jesteście niesamowici.Nie każdego stać na to ,żeby rzucić dotychczasowe , w miarę ustabilizowane życie i ruszyć za swoimi marzeniami. Podziwiam i gratuluję odwagi. Wszystko przed wami, świat czeka . Nadal jestem pod wrażeniem waszej pracy włożonej w przerobienie dostawczaka. Czekam z niecierpliwością na kolejne wpisy i piękne zdjęcia. Buziaki
Dziękujemy! Takie słowa nas bardzo motywują! 🙂 Jak tylko zamknęliśmy drzwi mieszkania w Gdyni, prawie popłakałam się ze stresu. Dzisiaj wylądowaliśmy w kolejnym pięknym miejscu na wyspie Korfu i nigdy, przenigdy nie cofnęłabym tej decyzji! To zaraz po wyborze męża najlepsza decyzja w życiu 🙂