Usiądź wygodnie. Włącz delikatną muzyczkę. Zamknij oczy. Wyobraź sobie, że jesteś w Grecji. Jest Ci przyjemnie i miło, otula Cię ciepły wiatr. Patrzysz w niebo i topisz się w bezchmurnym błękicie… Patrzysz w dół i widzisz… no właśnie… co? Pozwól, że podpowiem, patrzysz na uskok, jeden krok do przodu dzieli Cię od prawie 1000-metrowej skalistej ściany! A w dole płynie rzeka i gdzieś żerują niedźwiedzie. Obok Ciebie nagle przemyka górski suseł. W oddali widzisz rozparte skrzydła tam majestatycznego orła. Czy dalej jesteś w Grecji? O tak! Jesteś w Epirze, a dokładnie stoisz nad przepaścią Kanionu Vikos!
Jeśli szukasz miejsca, w którym połączysz pasję do górskich trekkingów z relaksem nad turkusowym morzem, Epir doskonale zaspokoi wszystkie Twoje oczekiwania. W tym wpisie skupimy się na górach, a w kolejnym zabierzemy Cię nad morze! Zapraszamy do lektury.
Epir (Epirus) zajmuje terytorium północno zachodniej Grecji, granicząc z Macedonią i Albanią na północy, a na zachodzie sięgając do Morza Jońskiego.
Janina – na styku trzech kultur
Stolicą Epiru jest Janina, po grecku Joanina. Miasto leży nad jeziorem Pamvotida, na równinie górskiej położonej 500 metrów n.p.m. Czuć tutaj niesamowity klimat, bogatą historię i ducha Bizancjum.
Miasto zostało założone w 527 roku przez bizantyjskiego cesarza Justyniana I Wielkiego. Jednak postacią, która odegrała największą rolę w tworzeniu historii miasta był Ali Pasza, który sprawował władzę w regionie w latach 1788-1822. Słynny Lew (Aslan) z Janiny rządził okrutnie, chciwie i bezwzględnie, jednak był znakomitym dowódcą i gospodarzem zapewniając Janinie rozwój i dostatek.
Będąc tutaj w październiku, możecie podziwiać pięknie przebarwiające się liście platanów, podczas spacerów aleją wzdłuż jeziora.
Starówka miasta jest równie interesująca. Pierwszy raz widzieliśmy podobny układ i zabudowę. Wychodząc z ruin cytadeli, chwilę po zwiedzaniu Meczetu Alego Paszty wchodzisz w uliczki jak z innego świata, ale nie ma tutaj sklepów, tutaj są po prostu normalne gospodarstwa domowe! Dopiero zostawiając za sobą mury obwodzące dawne miasto trafiamy na główną ulicę handlową i startówkę pełną knajpek oraz barów. Tutaj toczy się główne życie miasta!


Nietypowa architektura, bajkowa starówka, a przy tym ruch i życia tego miasta to jednak nie wszystko co zwraca uwagę. Na każdym kroku czuć tu wielokulturowość, od setek lat w tym miejscu współżyli wyznawcy grekokatolicyzmu, islamu i hebrajczycy. Dzisiaj te trzy kultury spotykają się także w bardzo interesującym muzeum, które znajduje się w meczecie słynnego Aslana z Janiny, czyli wspomnianego wcześniej Alego Paszy. Każda z trzew naw tego imponującego meczetu poświęcona jest prezentacji odrębnej grupy wyznaniowej. Poznacie tutaj historię grekokatolików i obejrzycie zbiory kultury helleńskiej, odkryjecie historię żydów którzy zasiedlili ten region emigrując z Hiszpanii i Włoch, poznacie też oczywiście elementy kultury islamskiej. Na nas to miejsce zrobiło ogromne wrażenie!
Polecamy Muzeum Miejskie znajdujące się w meczecie Alego Aslana Paszy. Wstęp: 4 euro. Opis wystawy jest dostępny także w języku polskim.
Poza bizantyjskimi murami, rytm miasta wyznaczają tu studenci. Jest ruchliwie i energetycznie, wieczorami restauracje, tawerny i małe puby zapełniają się, a miasto tętni życiem. Ale podczas dnia jest równie gwarno, żwawy ruch, wąskie uliczki, często jednokierunkowe, skutery wyprzedzające z każdej strony… Niełatwo było poruszać się tutaj naszym Elcamperem, ale wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze, że to był tylko drogowy przedsmak Epiru…
Janina to ciekawe miasto, w którym warto spędzić dwa, trzy dni. Wybrać się do muzeum, pospacerować nad jeziorem, odwiedzić okoliczną wsypę, również o nazwie Janina (promy kursują bezpośrednio z miasta), spróbować lokalnego sera (mocno wędzonego, kremowego sera z mleka krowiego, o ostrym smaku), a następnie wyruszyć dalej. Piąć się w górę… aby móc spojrzeć w dół.
Kobiety z Zagori


Pomnik: Monument Zagorian Woman Pindos (Kobiety z Pindos/ Kobiety z Zagori) (1940-41)
Podczas wojny grecko-włoskiej Grecy mieli znaczną przewagę polegającą na wsparciu ludności cywilnej, a zwłaszcza kobiet z pobliskich wiosek.
Kobiety z całej Grecji chciały wspierać armię, przygotowując posiłki, dziergając ciepłe skarpety, czy szaliki (wszystko wedle oficjalnych wymagań).
Spośród wszystkich kobiet greckich mocno wyróżniały się jednak kobiety z gór Pindos, które najwierniej pomagały armii, nie zważając na trudne zimowe warunki
Z Dziennika wojennego Argirisa Balatsosa (w „Martyries 1940-1941”, Hatzipera-Fafaliou, Ateny, Kedros, 1982, s. 103):
„7 listopada 1940 r. … spotkałem kobiety, które niosły amunicję. Jedna miała 88 lat. Druga powiedziała mi, że zamknęła dziecko w szopie, żeby mogła przyjechać pomóc wojsku. W nocy. Zobaczyłem starszą kobietę opiekującą się dwójką dzieci, podczas gdy ich matka piekła chleb dla wojska w świetle świec. – Śnieg, lód, straszne zimno nie wydawały się im przeszkadzać. Wszyscy chcieli pomóc armii, do której nie mogły ciężarówki z dostawą. Prawdziwe cudotwórczynie. Cóż za różnica w stosunku do kobiet z miastach! ”
Autor: Takis E. Papagiannopoulos (w „Martyries 1940–1941”, Hatzipera-Fafaliou, Ateny, Kedros, 1982, s. 104):
Najgłębszy kanion świata według Księgi Rekordów Guinnessa to…? Kanion Vikos!

To niesamowite, zapierające dech w piersiach arcydzieło natury znajduje się w regionie Zagori, w parku narodowym Pindos. Ściany kanionu osiągają wysokość 900 metrów, a szerokość wąwozu w najszerszym miejscu to 1100 metrów, w najwęższym natomiast to zaledwie kilka metrów.
W roku 1991 kanion Vikos został wpisany do księgi rekordów Guinessa jako największy kanion na Ziemi. Spytacie jak to możliwe? Rekordy kierują się określonymi zasadami, a oto kryteria na których podstawie powstał ten werdykt: wzięto pod uwagę stosunek głębokości do szerokości między ścianami na krawędziach. Wąwóz zwęża się do zaledwie kilkunastu metrów, przy wysokości 900 metrów i właśnie za sprawą tych proporcji został wpisany do Księgi jako rekordzista!
Warto wiedzieć! Przez dno wąwozu prowadzi szlak pieszy. Trasa zajmuje od 5 do 7 godzin
Dojazd jest łatwy, na punkt widokowy prowadzi nowa asfaltowa droga, bardzo kręta, ale nasz Elcamper dał radę!
Trasa była przepiękna! Mijaliśmy górskie polany na których pasły się kozy, które niejednokrotnie zupełnie nieśpiesznie przemieszczały się drogą zatrzymując ruch samochodowy. Ze zdziwieniem patrzyliśmy na krowy, które swobodnie stały sobie na zboczach górskich, gdzieś w gęstwinie drzew. Przejeżdżaliśmy przez niezwykle urokliwe wioski-kurorty, w których było wyraźnie widać, że to region w którym chętnie wypoczywają Grecy. Wille z szarego kamienia, ozdobione kolorowymi okiennicami, w otoczeniu majestatycznych gór, dzikich wąwozów i strumyków, takie jest Zagori! Mijaliśmy kamienny las, formacje skalne z każdym kilometrem w górę stawały się ciekawsze. W końcu dotarliśmy do końca drogi. Nie mieliśmy bardzo wygórowanych oczekiwań, sama droga była dla nas zjawiskowa i przyjemna. Wspięliśmy się boczną ścieżką na punkt widokowy, który polecił nam Vasili, lokalny producent miodu, sprzedający rodzinne wyroby ze swojego pickupa.
Weszliśmy na półkę skalną kiedy słońce chyliło się ku zachodowi. Zamarliśmy! Taki majestat, taki ogrom, taki spektakl natury! I tylko my, jedyni obserwatorzy. Zaczarowani.
Zostaliśmy tu na noc. Czarne wręcz niebo szybko przykryło się gwiazdami. Na tej wysokości, przy tej czystości nieba gwiazdy robią duże wrażenie. A my? A my montowaliśmy dla Was film o Korfu ? właśnie tutaj, w otoczeniu gęstych lasów Zagori.
Noc była chłodna, ale mimo tego, że zapomnieliśmy zamknąć okno dachowe, daliśmy radę. Za to poranek… Być tu pierwszym gościem, wypić kawę z widokiem na Kanion Vikos, spotkać Susła i dostrzec orła w locie… Bezcenne!
Warto wiedzieć! Pobliskie wioski oferują noclegi, a także dodatkowe atrakcje, degustacje serów i win, jeep safari, spływy rwącą rzeką.
W drodze do Illiochori
Następnego dnia nasz zaprzyjaźniony sprzedawca miodu, Vasili, przybył na swoje stałe miejsce handlu, które dla niego zajęliśmy naszym Elcamperem. Uraczyliśmy go gorącą, poranną kawą, a w zamian dostaliśmy pakiet informacji o regionie i miejscach wartych zobaczenia.
Jednym z tych miejsc był wodospad w pobliżu wioski Illiochori, przy czym Vasili ostrzegł nas, że naszym samochodem lepiej na noc zatrzymać się gdzieś wcześniej z uwagi na mocno kręte i wąskie drogi…. Postanowiliśmy, że to będzie punkt naszego dzisiejszego trekkingu. Ruszyliśmy po południu, a droga wiła się niczym waż. Coraz wyżej i wyżej, i nagle w dół i tak w kółko. Musieliśmy dać odpocząć naszym hamulcom. Elcamper nie miał łatwo, za to my nie mogliśmy przestać się zachwycać! Jak tu jest pięknie, jakie widoki, jakie lasy, jakie przepaści! Gdzieś w dole teren żłobi rzeka XXXX, musimy ją zobaczyć, może uda nam się do Wodospadu inną drogą? Spoglądamy na mapy, drogi są, więc jedziemy! W dół, i w górę, coraz węższą drogą, coraz bardziej dziurawą, coraz bardziej dziką! Czy uda nam się dojechać Elcamperem do rzeki? Nie podjęliśmy ryska zjazdu żwirówką w dół, wybraliśmy się na krótki trekking do koryta rzeki. To był dobry wybór. Na pewno byśmy tutaj utknęli. Za to miejsce jest piękne! Stoimy w rzecznej dolinie, widać wyraźnie jak bardzo bieg rzeki musi się zmieniać względem pór roku i opadów.
Zaczęła się szaruga kiedy dotarliśmy do campera, a my wiedzieliśmy już, że wodospad zobaczymy dopiero następnego dnia. Musieliśmy jednak wspiąć się bliżej wioski, ponieważ w leśnej głuszy nie było żadnego zasięgu internetu mobilnego, a chcieliśmy jeszcze popracować.
Ledwo dojechaliśmy do Illiochori, a kiedy już tam wjechaliśmy pewno był jedno, tutaj nie zawrócimy, ale też tutaj nie zaparkujemy, musimy jechać do przodu i pod górę! Sunęliśmy po ciemku tą wąską serpentyną i w końcu znalazło się te kilka metrów kwadratowych przestrzeni na nasz dom na kołach. Byliśmy wyczerpani, a zasięgu i tak nie było…
Turkus w zielni – treking nad wodospad
Oczywiście trasa zajęła nam dużo dłużej niż planowaliśmy i zastała nasz noc. Następnego dnia, chwilę po 9 rano ruszyliśmy. Po ok. godzinie marszu naszym oczom ujawnił się przepiękny kilkunastometrowy, kaskadowy wodospad z prawdziwie turkusową wodą. Cud natury. Oboje bardzo lubimy wodospady i kiedy mamy okazję chętnie odwiedzamy takie miejsca. Kolejny raz udało nam się odwiedzić lokalną atrakcję bez ludzi wokół. Znowu mogliśmy sami nacieszyć się pięknem natury. Dlatego warto to miejsce właśnie odwiedzić rano, wracając spotkaliśmy kilku turystów.
Uwaga! Treking nie jest łatwy. Powrót po stromych ścieżkach w pełnym już słońcu był wyczerpujący. Ale narzuciliśmy sobie też mocne tempo, bo po zimnej nocy zapragnęliśmy powrotu nad morze, gdzie wciąż temperatury nocne oscylowały w granicach 20 stopni!
Góry Epiru zachwycają i urzekają, za dnia pięknymi widokami, a nocą gwiaździstym niebem. Potęga wąwozu Vikos, piękno parku Narodowego Pindos, wodospady, przepiękne trasy! Epir zostanie w naszych wspomnieniach na zawsze. Jednak to nie koniec zwiedzania tego niesamowicie zaskakującego regionu Grecji, wciąż nieodkrytego, wciąż tajemniczego, jeszcze nie zadeptanego. Tak jak pisaliśmy, w kolejnym wpisie zabierzemy Was nad morze i też będzie pięknie!