Zdecydowaliśmy się na zakup Rometa OGAR 200!
Zapytacie, skąd pomysł, aby zabrać ze sobą taki sprzęt? Ogar 200?
Odpowiedź jest prosta. Urok i sentyment. O pierwszym chyba nie trzeba dużo pisać, wystarczy na niego spojrzeć. Bordowo-brązowy lakier przyciąga oko każdego fana motoryzacji słusznie minionej epoki. 17 calowe, wąskie opony, osadzone na szprychowanych, lekko nadgryzionych przez czas obręczach, amortyzatory przednie jak i tylne tylko trochę lepiej działające od tych w taczce. Światła, których moc może oślepić na wieki i hamulce działające w charakterze lekkich spowalniaczy jazdy. No i silnik! Wspaniała, zdławiona na potrzeby ówczesnego prawa, 3 biegowa czechosłowacka myśl techniczna o pojemności 49,8 cm3 oraz szalonych 2 koniach mechanicznych. Powiedzcie mi proszę, jak tu się nie zakochać!
Ja zakochałem się już dawno. To jest właśnie drugi powód zabrania w podróż Rometa model ogar 200. Sentyment. W latach dziewięćdziesiątych, ja, tak jak i moi bracia, Piotrek i Marek, stawialiśmy pierwsze kroki w jeździe jednośladem właśnie na takim sprzęcie. Nasz dziadek posiadał takiego, bordowo – brązowego Rometa i pod naporem wnuków pozwalał nam z niego korzystać. Oczywiście nasze użytkowanie znacznie różniło się od spokojnej i rozważnej jazdy dziadka. Ogar stał się dla nas królem bezdroży i żwirówek. Pamiętam, jak wyjechawszy trochę poza zabudowania wsi Żerczyce, odkręcaliśmy rurę wydechową, zostawialiśmy ją w krzakach i mknęliśmy zostawiając za sobą tumany kurzu i hałasując co niemiara. Wiadomo, jak jest głośniej to i szybciej ? Ogar 200 służył nam oraz dziadkowi jeszcze przez wiele lat, do czasu aż poczułem pasję do mechaniki i zapragnąłem zobaczyć oraz zrozumieć jak to wszystko działa. Ja, 13- sto letni mechanik i silnik w częściach, domyślcie się jak to się skończyło…
Dziadkowy ogar i jego serce czekało długo na ponowne poskładanie, niestety nie doczekał się tego czasu. Dziś postanowiłem poczuć ponownie urok i czar jazdy Ogarem oraz odkupić swoje młodzieńcze winy! To nie jest ten sam ogar co dziadka, szkoda, ale czasu nie można cofnąć. Można za to dalej iść przed siebie, i jak w naszym przypadku, jechać dumnie zostawiając za sobą lekki dymek spalanej mieszanki paliwa z mixolem. Dziś mam 33 lata, wiem znacznie więcej o mechanice. I obiecuję, będę dbał, kochał i szanował!
Po co camperowi motorower? Tym bardziej Ogar 200!
Dobra, zrobiło się sentymentalnie, lećmy dalej! Wybór dodatkowego środka transportu nie był taki oczywisty, myśleliśmy początkowo o skuterze. Marzyła nam się nawet włoska Vespa, ale nie dość że budżet mieliśmy mocno ograniczony to również musieliśmy mocno, naprawdę mocno zważać na wagę przygotowanego na wielomiesięczne tułaczki pojazdu. Średniej klasy skuter to koszt kilku tysięcy złotych oraz ok 80 – 90 kg wagi. Za drogo, za ciężko, bez polotu. Idąc tym tokiem myślenia, szukaliśmy lekkiego motoroweru i wpadliśmy na szalony pomysł – może Romet Ogar 200? Taki właśnie jaki miał dziadek? Taki jak z dzieciństwa?
Tak! Właśnie wtedy, miesiąc przed ruszeniem w drogę, gdzieś na trasie S7 między Olsztynkiem, a Ostródą, pomysł wszedł w życie na dobre. Przez kolejne kilka dni ochoczo i nieustępliwie przeszukiwałem aukcje i ogłoszenia internetowe w poszukiwaniu właśnie takiego Rometa jak z dzieciństwa.
Gdzie i jak można znaleźć taką perełkę?
Po 3 dniach szukania, nagle moim oczom ukazuje się ogłoszenie dające wiele nadziei. Kolor ten sam co „dziadkowy”, zadbany, na chodzie, z papierami i nawet ma OC. Długo nie myśląc, chwyciłem za telefon i dzwonię. To była sobota. Odzywa się po drugiej stronie sympatyczny głos pana Tadeusza, który bardzo rzeczowo i uczciwie zachęcił mnie do obejrzenia tego egzemplarza. Tak właśnie, dzień później, po 5 godzinach jazdy z Gdyni, znalazłem się w miejscowości Kamionna, która leży gdzieś na trasie między Poznaniem, a Gorzowem Wielkopolskim. Tak, to on! Jak z tamtych lat. Do tego jeszcze na zielonych tablicach. Już wtedy wiedziałem że wrócę do Gdyni z mocno załadowanym bagażnikiem. Pan Tadeusz przywitał mnie serdecznie i razem z synem zaczęli opowiadać barwną historię tego egzemplarza.
Mianowicie, motorower, od momentu kupna, we wrześniu 1988 roku, był w posiadaniu Pana Tadeusza. Jak wielu wie lub pamięta tamte czasy, nie można było sobie wtedy ot tak wejść do sklepu i odjechać nowym Rometem z uśmiechem na twarzy. Potrzebne było pozwolenie lub bon. I wyobraźcie sobie, takowy bon na możliwość zakupu Ogara 200, Pan Tadeusz wygrał na loterii, podczas lokalnego, dożynkowego festiwalu organizowanego przez ówczesne władze. Dzień później, Pan Tadeusz stał się dumnym posiadaczem tych oto dwóch kółek. Po krótkich negocjacjach i podpisaniu umowy, nowym właścicielem tej perły polskiej motoryzacji stałem się właśnie ja!
Uwaga! Dotarliśmy naszym ElCamperem i Ogarem 200 na Korfu! Czytaj więcej tutaj!
Zobacz film, jak OGAR 200 radził sobie na Korfu! Oglądaj tutaj!