Kierunek – Sigishoara. Rumunia miała nas zaczarować. Być może zbyt mocno nastawiliśmy się na odkrycie baśniowej krainy, pełnej magii i czarujących zamków. Być może góry to jednak nie do końca nasz żywioł… Mimo wszystko, chociaż Rumunia nie skradła naszych serc, byliśmy w kilku miejscach, które na pewno warte są odwiedzenia. Pokażemy kilka pięknych górskich widoków oraz urokliwą panoramę transylwańskiej Sigishoary.
Droga do Sigishoary
W Rumunii obok piękna i majestatu Karpat zobaczysz dość obskurne miasteczka i ubogie romskie osady. Jest jesień, więc trafiliśmy na okres sprzątania i palenia śmieci, w tym plastiku. Podczas drogi dym mocno drażnił, a złość na taki brak świadomości ekologicznej przeplatała się z niedowierzaniem i zdziwieniem — przecież Rumunia od 2007 roku jest w Unii Europejskiej! Mimo to kraj ten ma swój swoisty folklor, który chyba po prostu albo polubisz od razu albo Cię nie urzeknie. Zdajemy sobie sprawę z tego, że mało wiedzieliśmy, być nie dotarliśmy w te najpiękniejsze miejsca, nie zwiedzaliśmy słynnych zamków. Nie zagłębiliśmy w rumuńską mitologię i zwyczaje. Stało się tak, że brak ogrzewania postojowego, ale też strach początkujących vanlifer’ów sprawiły, że szybko uciekliśmy z Siedmiogrodu do ciepłej Grecji.
Z resztą, to tak jak z nami i krajami śródziemnomorskimi, czy Tajlandią – to nam w sercach gra i jesteśmy w stanie wybaczyć wszelakie niedociągnięcia. Dlatego trudniej tworzy się nam ten materiał, ale mimo wszystko postaramy się jak najbadziej obiektywnie opisać to co widzieliśmy i to czego doświadczyliśmy w siedmiogrodzie, krainie słynącej z zamku Drakuli i lasów pełnych niedźwiedzi!
Gdzie stacjonowaliśmy
Pod pensjonatem – bezpłatnie
W motelu w centrum Bukaresztu – 150 zł/doba
POLECAMY!
„Wesoły cmentarz” – obszerną relację znajdziesz w osobnym wpisie.
Przejechaliśmy dość szybko trasę przez Maramures i Karpaty. Widoki były zjawiskowe. Zachodzące słońce malowało przed nami piękne spektakle! Początkowo mieliśmy w planie nocleg przy trasie wśród karpackich lasów. Nie odważyliśmy się jednak i nocowaliśmy na parkingu pod małym hotelem. Tutaj czuliśmy się bezpieczniej. Następny dzień – Sigishoara.
Sigishoara
Typowo turystyczna miejscowość. Urokliwa i magiczna mimo dość sporego ruchu wycieczkowego. Kolorowe budynki, brukowe uliczki zachęcają do spaceru. Miasteczko Sigishoara jest naprawdę urocze i warte zobaczenia.
Bukareszt
Zmęczeni nocnymi przymrozkami zarezerwowaliśmy nocleg w Bukareszcie. Do miasta dotarliśmy późnym wieczorem. Niestety nie wywarło na nas dobrego wrażenia. Jest tu piękna architektura, ale występuje ona w otoczeniu przygnębiających postkomunistycznych bloków. Naprawdę nie mieliśmy ochoty zanurzać się w tą miejską dżunglę. Azjatycki nieład jest nam zdecydowanie bliższy niż ten wschodnioeuropejski i ciężko powiedzieć dlaczego.
Smaki Rumunii – Sigishoara
Z racji niedługiego pobytu niewiele możemy powiedzieć. Spróbowaliśmy lokalnych wypieków: popularne są tu pizze na dość grubym i lekko słodkawym cieście, różnego rodzaju pieczone smakołyki z nadzieniem mięsnym, serowym, szpinakiem, serem i szynką lub tutejszą mortadelą. – wszystkie wypieki serwują podgrzane w piecyku, na gorącu. Są pyszne 🙂 Jedliśmy też tutejszy gulasz i ciorbę w wersji mięsnej, a także krem z warzyw. Smakowaliśmy słodkich pączków z czekoladą w cukrze pudrze.
Ludzie
Ci, których mieliśmy okazję spotkać w drodze byli mili i pomocni. Szczególnie miło wspominać będziemy multijęzyczną konwersację w malutkiej piekarni w Bukareszcie.
Rumunio, przepraszamy, ale nie zaiskrzyło między nami. Szybko dojechaliśmy do Grecji i przepłynęliśmy na Korfu — tutaj czujemy się jak w domu! Być może w przyszłości obudzi się w nas ponowna ciekawość i wrócimy do Transylwanii, ale to chyba nie będzie szybko.
ElCamper dotarł do Sapanty – Wesoły Cmentarz – kronika życia. Czytaj tutaj!